wtorek, 3 czerwca 2014

– 2 –

jeżeli chcesz być informowany o nowych rozdziałach, wpisz się w zakładce "Informowani" x

- MUZYKA -

Pakuję swoje ubrania do niewielkiej, różowej walizeczki na kółkach. Dziś w końcu wychodzę ze szpitala, po tygodniu badań i ciągłych pytań o moje samopoczucie.
- Gotowa? - pyta Abbie, gdy tylko przekracza próg pomieszczenia.
- Jak nigdy. - odpowiadam cicho, zasuwając zamek. Chcę odłożyć ją na ziemię, lecz od razu przy moim boku pojawia się Zayn i pewnie ją chwyta ignorując moje protesty.
- Jesteście okropni, wiecie? - mówię z wyrzutem, krzyżując ręce na piersi. Wiem, że zachowuję się, jak jakaś obrażona pięciolatka, ale mam dość  traktowania mnie w tak delikatny sposób, jakby uważali, że jestem na tyle krucha, aby w każdej chwili się rozpaść. Boją się, że jeżeli tak się stanie, mogą nie być w stanie pomóc mi się poskładać na nowo.
- Dzień dobry, to dziś się żegnamy. - rzuca doktor, kiedy wchodzi na salę, w której dotychczas przebywam.
- Na to wygląda. - odpowiadam z lekkim uśmiechem. Odwracam się w stronę rodzeństwa i kiwając głową daję im do zrozumienia, że możemy już iść. Żegnamy się z lekarzem, po czym wreszcie wychodzimy.
- Świeże powietrze! Wreszcie! - chłonę każdy detal, jaki napotykają moje oczy.
- Myślałaś nad naszą propozycją? - pyta Abbie, kiedy kierujemy się w stronę samochodu Zayna. Bentley Continental w matowej czerni czeka na parkingu, a jakieś dzieciaki robią mu zdjęcia. Uśmiecham się pod nosem, widząc ich zainteresowanie.
Oczywiście muszę przeciskać się przez przedni fotel na niewielką skórzaną kanapę z tyłu. Wywracam oczami, czując się ponownie, jak w klatce.
- Te, odpowiesz? - ponagla dziewczyna. Zagryzam wargę, nie wiedząc, co odpowiedzieć, ponieważ każda opcja wydaje się być zła.
Nie chcę wracać do Doncaster, do miejsca, w którym wyrządzono mi tyle zła. Z drugiej zaś, nie mam ochoty chodzić po Londynie ze świadomością że gdzieś mogę spotkać Harry'ego. Nie chcę na niego patrzeć. Nie z powodu tego, że brzydzę się tym, co się stało, ale wiem, że kiedy go zobaczę, te urocze dołeczki w policzkach, gdy szczerze się uśmiecha, tą intensywną zieleń oraz usłyszę jego głos złamię się i wskoczę mi w ramiona wybaczając wszystko. A tego nie mogę zrobić, choć wiem, że wtedy byłoby mi lepiej, nie mogę.
- Okej. - wzdycham cicho, a Abbie aż podskakuje.
- Co okej? -marszczy brwi, spoglądając  na mnie znad ramienia. Kiedy dociera do niej o co chodzi, na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech.
- Czyli w piątek jedziemy do naszego miasta!- woła radośnie dziewczyna, ale ja już nie reaguję. Boję się tego, co może mnie tak spotkać.
Wina nie zostaje nigdy zapomniana, a kara wciąż czeka. Ludzki osąd, wciąż jest taki sam, a nienawiść wręcz rośnie na sile. Oni nigdy nie wybaczają, nigdy. A on, dalej tam czuwa.
Ocieram kciukiem łzę, która spływa po moim policzku. Czuję na sobie uważny wzrok Zayna, kiedy jego siostra wciąż cieszy się na wieść o odwiedzinach.
On czuje, że coś jest nie w porządku, jednak o nic nie pyta. I właśnie za to, tak bardzo go uwielbiam. Nie naciska, tylko czeka.
Właściwie, najprawdopodobniej usłyszy prawdę szybciej niż mu się wydaje. Wraz z powrotem do Doncaster, wróci wszystko, a jeszcze więcej odejdzie na nowo. Ale ból wciąż będzie taki sam, tylko on nigdy nie zniknie.
Podjeżdżamy pod dobrze mi znany domek jednorodzinny, dzięki czemu wreszcie mogę opuścić tył samochodu.
Zayn zabiera moją walizeczkę, a ja podążam za Abbie w stronę drzwi wejściowych, gdzie czeka już Niall, mój najlepszy przyjaciel odkąd wszyscy poznali prawdę. Jako jedyny został przy mnie.
- Hej, Aniołku!- woła, podchodząc do mnie. Wpadam w jego ramiona, odnajdując znajome bezpieczeństwo. Brakuje mi go, ponieważ niestety Horan mieszka w Doncaster i nie może, co chwilę być obok mnie, ponieważ ma tam swoje obowiązki, jak prowadzenie kawiarni, którą odziedziczył po swoim tacie.
- Cześć, Niall. Tęskniłam! - mruczę w jego klatkę piersiową, obejmując go moimi rękami.
- Ja też, ale słyszałem, że jedziesz do naszego miasta. - spogląda na mnie pytająco. Zaciskam wargi, kiwając powoli głową.
- Taa... Nie wiem, co gorsze bycie tu blisko Harry'ego, czy tam... - szepczę. Wiem, że blondyn rozumie. Przyciska mnie do siebie mocniej.
- Dasz radę. Jestem z Tobą. - uśmiecham się, z trudem hamując łzy. Nie wiem, czy to będzie takie proste, lecz mam nadzieję, a to bardzo wiele, szczególnie w moim przypadku.
Wchodzimy do środka, gdzie robię sobie herbatę, chłopcy otwierają piwo, a Abbie właśnie nalewa sobie do szklanki wody. Kiedy ma wolne ręce sięga po komórkę i wybiera numer naszej ulubionej pizzerii. Zbiera listę życzeń, która, jak na czwórkę obecnych jest naprawdę długa.
Ja zawsze zamawiam podwójny ser z kurczakiem, a, że moi przyjaciele wolą coś jeszcze, nie mogę im tego zabraniać, przynajmniej nie obawiam się, że ktoś zje mi moje cztery kawałki.
- Te! Ktoś dzwoni do Ciebie, bo Twój telefon wciąż wibruje. - woła Zayn z sąsiedniego pokoju. Zdziwiona idę po telefon. Na ekranie wyświetla się numer nieznany.
Wracam do kuchni i wreszcie odbieram.
- Halo?
- Wyjeżdżasz.
- Skąd wiesz? - pytam, sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu. Kiedy rejestruję, że moi przyjaciele właśnie kłócą się w sprawie filmu, powracam do rozmowy.
- Wiesz, że mam swoje sposoby. - odpowiada cierpko, a ja wyczuwam jego frustrację.
- O co chodzi, bo nie za bardzo rozumiem, po co dzwonisz. - syczę, nie chcąc dłużej tego kontynuować. Staram się nie rozkleić i nie błagać go o powrót, bo to powinna być jego działka, ale jak widać on już kompletnie sobie odpuszcza. Wiem, że tego chcę, lecz jakaś część mnie liczyła na jakieś podjęcie prób ratowania tego.
- Dlaczego chcesz tam wrócić? To niebezpieczne i... nie chcę abyś cierpiała. Bardziej niż przeze mnie. - chcę to skomentować, lecz, gdy słyszę ostatnie zdanie, odpuszczam. Nie po to dzwoni, abyśmy się kłócili.
- Co jest lepsze Harry, zderzenie się z przeszłością, czy patrzenie z bólem na swoją nieudaną przyszłość? - pytam retorycznie, z głupim uśmiechem na ustach, którym staram się pohamować łzy.
- Palouette, ja... Kocham Cię i to się nigdy nie zmieni, chcę o to walczyć, ale wiem, że mi to na nie pozwolą, poza tym... Coś złego zaczyna się dziać, nie mogę Cię narażać.
- Tak, jak zwykle, Harry. - odpowiadam z wyrzutem, kręcąc głową w niedowierzaniu, kolejny raz próbuje mnie okłamać.
Nie słyszę jego odpowiedzi, ponieważ ktoś zabiera mi telefon i tym kimś jest moja przyjaciółka.
- Spadaj Styles. - mówi jedynie i natychmiast się rozłącza.
Rzuca mi gniewne spojrzenie, na które po prostu wzruszam ramionami.
- Rozmawiałyśmy o tym. Masz go skreślić na zawsze, nie chcę o nim więcej słyszeć, ani widzieć go w twoim pobliżu, rozumiesz? - mówi ostro, na co aż się wzdrygam.
- Abbie... - zaczynam cicho, ale od razu wchodzi mi w słowo.
- Rozumiesz?
- Tak. - odpowiadam, spuszczając głowę.
- To dla Twoje dobra. - dodaje i opuszcza kuchnię. Ile razy słyszę te same słowa i za każdy razem, zawsze wychodzę źle.
Dopijam moją herbatę, po czym wracam do salonu, gdzie czeka już na mnie moja pizza. Zjadam ją, oglądając przy tym film wybrany przez Zayna. Słucham ich rozmów, a kiedy na dworze jest już ciemno, udaję się na górę, aby spokojnie zapaść w sen.
Mam nadzieję, że tej nocy, nie będę mieć koszmarów, bo odkąd nie ma Harry'ego, wciąż mnie prześladują i mam wrażenie, że konfrontacja z nimi jest co raz bliżej.

* * *

Przecieram zmęczone powieki, kiedy dzwoni mój budzik. Muszę iść dziś na zajęcia, w końcu nie widzieli mnie tam od dwóch tygodni. Nie mogę robić sobie takich braków, nawet jeżeli grozi to spotkaniem mojej byłej przyjaciółki.
Kładę stopy na zimne panele i powoli wstaję z łóżka. Podchodzę do okna, by odsunąć zasłony na bok. Jasne promienie światła rozświetlają wnętrze pokoju.
Kieruję się do szafy, z której wyciągam ciemne, obcisłe spodnie oraz luźny, błękitny sweterek w paski. Trzymając w dłoni ubrania, wychodzę na korytarz. Rozglądam się, czy nie ma nikogo, po czym biegnę w stronę łazienki. Kiedy otwieram drzwi, zauważam Zayna, uśmiecham się triumfalnie i wchodzę do środka. Przynajmniej to nie ja będę zmuszona czekać ponad godzinę, aż skończy układać swoje włosy.
Biorę szybki prysznic, tym razem uważając przy stawianiu stóp na śliskiej posadzce.
Staję przed lustrem, uprzednio dokładnie wycierając całe ciało. Suszę włosy i swobodnie opuszczam je na ramiona. Ubieram się. Zdaję sobie sprawę, że tracę na wadze, ponieważ spodnie nie leżą na mnie tak ciasno, jak zawsze.
Muszę zacząć jeść. Naprawdę.
A przede wszystkim muszę przestać myśleć o Harry'm, dzięki temu na pewno wrócę do normy. Mam taką nadzieję. O dziwo, dzisiejszego poranka nim wychodzę chłopak pojawia się w moim myślach jedynie wtedy, gdy szukałam go dłonią tuż po wstaniu i przy stole, kiedy zawsze pytałam go, na co ma ochotę, a on z głupim uśmieszkiem odpowiadał, że na mnie.
Kręcę głową, gdy sięgam po czerwone jabłko. Żegnam się  z zaspanymi domownikami i wychodzę na zewnątrz.
Biorę głęboki oddech, po czym ruszam w kierunku przystanku autobusowego. Mam za daleko na uczelnię, aby iść piechotą. 
Sprawdzam na telefonie godzinę, przez mój spuszczony wzrok nie zauważam rozpędzonego samochodu, który z ledwością trzyma się jezdni. 
Gdy unoszę głowę, czuję, że już za późno. Zaciskam mocno powieki, czekając na mocne uderzenie, po którym nastąpi moja śmierć. W głowie układam sobie plan całego pogrzebu, z nadzieją, że Abbie będzie wiedzieć, że chcę białą trumnę oraz różowe róże.
Nic takiego jednak nie następuje. Powoli otwieram oczy, zatykając sobie usta dłonią, aby zagłuszyć mój krzyk. 
Przede mną właśnie pojawia się Harry. Z łuku brwiowego sączy mu się krew, a za nim widzę doszczętnie zniszczone samochody. Słyszę pogotowie, zaglądam jeszcze brunetowi przez ramię, dostrzegając sanitariuszy, którzy biegną z pomocą kierowcy tamtego wozu.
Rzucam pytające spojrzenie chłopakowi, ale on ignoruje to, ciągnąc mnie w stronę jakiegoś ciemnego zaułku.
- Musisz być bardziej uważna. - mruczy ochryple Harry, obracając moje ciało przodem do swojego. Mierzy mnie uważnym spojrzeniem, jakby sprawdzał, czy na pewno wszystko w porządku.
Opuszkami palców przejeżdżam po ranach na jego twarzy, na co mruży oczy, a jego usta wykrzywiają się w grymasie. Szybko zabieram dłoń.
- To nie był przypadek, prawda? - pytam cicho, choć tak naprawdę znam już odpowiedź. Kiwa powoli głową, zaciskając mocno pięści. - Nie kłamałeś. - szepczę, już bardziej sama do siebie. 
- Palouette, zajechałem mu drogę w ostatniej chwili. Mógł Cię zabić. Wiem, że powrót do Doncaster będzie dla Ciebie okropny, ale wiem też, że tam będziesz bezpieczniejsza. - mówi, dotykając delikatnie mojego policzka.
- Boję się, Harry. Boję się tego wszystkiego. Najgorsze jest to, że teraz nie będę uciekała jedynie przed przeszłością, ale i przyszłością. - wzdycham cicho, tracąc już resztki sił do tego wszystkiego.
- Księżniczko, jestem obok. Pamiętaj, nawet, kiedy mnie nie widzisz, ja jestem. Nie zostawię Cię z tym samej. - moje oczy otwierają się szerzej na dźwięk jego słów. Czy on ma pojęcie, co właśnie mówi? I jakie to ma dla mnie znaczenie?
- Nie, stop. Harry, Ty chyba o czymś zapomniałeś.- zaczynam ironicznie, krzyżując ręce. Mój nastrój ulega kompletnej zmianie. - Zdradziłeś mnie. Liczysz, że wciąż pozwolę Ci być przy mnie? - pytam retorycznie, kręcąc głową w niedowierzaniu. 
- Wiem, co próbujesz zrobić. Nie potrzebuję litości. Dam sobie radę sama. A Ty... Po prostu zniknij. Na zawsze. - wyrzucam z siebie, czując, jak łzy spływają po moim policzku. Ignoruję je, tak, jak i stojącego na przeciw chłopaka.
Mijam go, trącając w ramię. I choć wiem, że wszystko, co mówię, nie jest tym, co czuję, wiem, że to najlepsza opcja dla mnie.

Jeżeli nie chcę cierpieć, muszę zapomnieć.

czytasz? skomentuj! to daje ogromną motywację, do dalszego pisania!